Weronika
Siedziałam na schodach przed swoim domem i patrzyłam na roześmiane dzieci. Cieszyły się ze słońca. Mi też uśmiech nie schodził z twarzy. Nagle mój widok przesłoniła mi sąsiadka z naprzeciwka.
- Weroniko mam do ciebie prośbę.- Podziwiałam ją. Wychowywała dzieci, pracowała i miała czas odwiedzać chorego męża w szpitalu. Ja bym tak nie mogła.- Muszę iść na ważne spotkanie, a opiekunka się rozchorowała. Mogłabyś przez godzinę popilnować dzieci.
- Dobrze- zgodziłam się.- Ale ja nic nie wiem o dzieciach.
- Włączysz im bajki i grzecznie będą oglądać. To tylko godzina.
- Dobra.
Siedziałam u nich w salonie i razem z dzieciakami oglądałam "Piękną i bestię". Byli zapatrzeni w telewizor. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
- Hej Ronni co robisz?- zapytał Harry.
- Oglądam bajkę z czterema chłopakami i jedną dziewczyną.
- Zdradzasz mnie?
- Oni są nieletni. Pilnuje dzieci sąsiadki.
- Potrzebujesz może pomoc?- zapytał.
- Całkiem ładnie oglądają bajkę.
- W taki piękny dzień siedzieć w domu. Weźcie ręczniki i zapraszam na basen. Zaraz przyjdę.
Najpierw zadzwoniłam do Torii o pozwolenie, później kazałam im poprzebierać się w stroje. Kiedy Harry przyszedł, poszłam do siebie i przebrałam się w swoje jedyne bikini. Wygrzebałam jeszcze jakąś letnią sukienkę i dołączyłam do reszty na dole. Spacerkiem poszliśmy do willi chłopaków.
- Harry, ale się dzieci dorobiłeś.- Zaśmiał się Zayn wpuszczając nas do środka.
- Widzisz i już odchowane.- Posłał mu szeroki uśmiech.
Dzieci od razu pobiegły do wody. Zdjęłam z siebie sukienkę i usiadłam na krawędzi basenu. Harry podszedł do mnie.
- Pani też pływa- oznajmił i wziął mnie na ręce. Mocno mnie trzymając wskoczył do wody.
Z zamkniętymi oczami leżałam sobie na wodzie. Słyszała głośne śmiech wszystkich. Czułam się szczęśliwa. Pod wieczór razem z Harry'm odprowadziliśmy urwisy do domu. Staliśmy przed moim domem.
- Mogę liczyć na randkę?
- Zależy kiedy?
- Dzisiaj za godzinę. Co ty na to?
- Jestem za.- Cmoknęłam go w usta i zniknęłam za drzwiami.
Nie możliwe, że się w nim zakochałam. Patrząc w lustro palcami przeczesałam mokre włosy. Widziałam uśmiech na swoich ustach i oczy, które aż skrzyły się z radości. Jak on mógł sprawić, że przez kilka dni zapragnęłam zostać tutaj na zawsze. Zapragnęłam życia, którego nie mogłam mieć. Czasu, którego pozostało mi nie wiele. Oparłam się o umywalkę, a z oczu popłynęły mi łzy. Słabość, na którą rzadko sobie pozwalałam. Otarłam je z moich policzków i poszłam wybrać sobie coś do ubrania. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. W moje ręce wpadła koronkowa sukienka. Wzięłam czystą bieliznę i poszłam się ubrać. Założyłam do tego buty na obcasie i brązowy sweter. Kolczyki, zegarek i wisiorek. Włosy zebrałam w kucyk i byłam gotowa. Czekałam tylko na Harry'ego. Usiadłam na kanapie niecierpliwe stukałam obcasem o podłogę. W końcu ktoś zapukał do drzwi. Ku mojemu rozczarowaniu był to Niall.
- A gdzie Harry?- zapytał.
- Ja mam cię tylko zawieźć w wybrane miejsce. Chodź.
- Co on znowu wymyślił.
- Za parę godzin się przekonasz.
Usiadłam na miejscu pasażera i pojechałam razem z Niallem. Ku mojemu zaskoczeniu zatrzymał się na lotnisku. Wysiadłam z samolotu i sama poszłam w kierunku hali. Na ekranie pojawiło się moje imię i strzał, w którą stronę mam iść. Doszłam do odprawy.
- Pani weronika?- zapytał ochroniarz. Pokiwałam twierdząco głową.- Tędy proszę.
Poszłam za nim. Moja ciekawość nie miała granic. Znaleźliśmy się w samolocie. Zamkną za mną drzwi. Nie był to duży samolot. Między dwoma siedzeniami rozłożony był stół, nakryty dla dwóch osób.
- Weroniko- usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego.- Zapraszam do stołu.
Oboje zapieliśmy pasy, a samolot powoli zaczął się wznosić w powietrze.
- Mówiłaś, że lubisz latać.
- Więc wynająłeś samolot na kolacje. Harry, gdzie my lecimy?
- Niespodzianka. Nie wywiozę cię na koniec świata.
Zaczęliśmy jeść naszą kolację. Śmiałam się bez przerwy. Harry, co raz łapał moją dłoń, dotykał mojego kolana. Za każdym razem kiery nasze ciała się dotykały, miałam wrażenie, że przez moje ciało przechodzi prąd. Odwróciłam głowę w stronę okna.
- Harry gdzie my lecimy?- zapytałam.
- Niespodzianka. Została nam jeszcze jakaś godzina lotu.
Z mojego miejsca przesiadłam się na kolana Harry'ego. Wtuliłam się w jego tors i wdychałam zapach jego perfum. Uzależniający był. Przejechał palcem po moim policzku, obrysował kontur moich ust i pomknął do góry. Odgarnął mi z twarzy włosy, które wyplątały się z kucyka.
- Mówiłem ci, że lubię całować twoje usta.
- Coś tam napomknąłeś.
Jego usta znalazły się na moich, językiem dotknął moich warg. Rozchyliłam usta wpuszczając go do środka. Teraz siedziałam na nim okrakiem. Ręce trzymał na moich pośladkach. Oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza. Jego usta znalazły się na mojej szyji. Przyssał się do niej zostawiając czerwony ślad.
- Musimy przestać- powiedział, ale jego dłonie nadal wędrowały po moim ciele. Odbierał mi jakąkolwiek zdolność myślenia. Nie chciałam przestawać. Dobrze mi było.
- Dlaczego?
- Bo za chwilę lądujemy.
Niezadowolona wróciłam na swoje miejsce. Harry miał racje. Dwadzieścia minut później lądowaliśmy na lotnisku w Krakowie.
- Kraków?- zapytałam go gdy wychodziliśmy.
- Tak. To pierwszy przystanek.- Wyjaśnił mi.
- Harry, a moje rzeczy?
- Ciuchy można kupić.- Przymknęłam oczy. Tak ciuchy można kupić, ale ja nie wzięłam swoich leków.- Nie podoba ci się mój pomysł?
- Nie.- Odwróciłam się do niego i założyłam ręce na jego szyji. Utonęłam w tej zielonej otchłani - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie mam swojego szkicownika.
- O tym pomyślałem i mam twoją torbę, ta z którą się nie rozstajesz i parę ciuchów.
- Wariat jesteś.- Zaśmiałam się. Pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
Siedziałam na schodach przed swoim domem i patrzyłam na roześmiane dzieci. Cieszyły się ze słońca. Mi też uśmiech nie schodził z twarzy. Nagle mój widok przesłoniła mi sąsiadka z naprzeciwka.
- Weroniko mam do ciebie prośbę.- Podziwiałam ją. Wychowywała dzieci, pracowała i miała czas odwiedzać chorego męża w szpitalu. Ja bym tak nie mogła.- Muszę iść na ważne spotkanie, a opiekunka się rozchorowała. Mogłabyś przez godzinę popilnować dzieci.
- Dobrze- zgodziłam się.- Ale ja nic nie wiem o dzieciach.
- Włączysz im bajki i grzecznie będą oglądać. To tylko godzina.
- Dobra.
Siedziałam u nich w salonie i razem z dzieciakami oglądałam "Piękną i bestię". Byli zapatrzeni w telewizor. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
- Hej Ronni co robisz?- zapytał Harry.
- Oglądam bajkę z czterema chłopakami i jedną dziewczyną.
- Zdradzasz mnie?
- Oni są nieletni. Pilnuje dzieci sąsiadki.
- Potrzebujesz może pomoc?- zapytał.
- Całkiem ładnie oglądają bajkę.
- W taki piękny dzień siedzieć w domu. Weźcie ręczniki i zapraszam na basen. Zaraz przyjdę.
Najpierw zadzwoniłam do Torii o pozwolenie, później kazałam im poprzebierać się w stroje. Kiedy Harry przyszedł, poszłam do siebie i przebrałam się w swoje jedyne bikini. Wygrzebałam jeszcze jakąś letnią sukienkę i dołączyłam do reszty na dole. Spacerkiem poszliśmy do willi chłopaków.
- Harry, ale się dzieci dorobiłeś.- Zaśmiał się Zayn wpuszczając nas do środka.
- Widzisz i już odchowane.- Posłał mu szeroki uśmiech.
Dzieci od razu pobiegły do wody. Zdjęłam z siebie sukienkę i usiadłam na krawędzi basenu. Harry podszedł do mnie.
- Pani też pływa- oznajmił i wziął mnie na ręce. Mocno mnie trzymając wskoczył do wody.
Z zamkniętymi oczami leżałam sobie na wodzie. Słyszała głośne śmiech wszystkich. Czułam się szczęśliwa. Pod wieczór razem z Harry'm odprowadziliśmy urwisy do domu. Staliśmy przed moim domem.
- Mogę liczyć na randkę?
- Zależy kiedy?
- Dzisiaj za godzinę. Co ty na to?
- Jestem za.- Cmoknęłam go w usta i zniknęłam za drzwiami.
Nie możliwe, że się w nim zakochałam. Patrząc w lustro palcami przeczesałam mokre włosy. Widziałam uśmiech na swoich ustach i oczy, które aż skrzyły się z radości. Jak on mógł sprawić, że przez kilka dni zapragnęłam zostać tutaj na zawsze. Zapragnęłam życia, którego nie mogłam mieć. Czasu, którego pozostało mi nie wiele. Oparłam się o umywalkę, a z oczu popłynęły mi łzy. Słabość, na którą rzadko sobie pozwalałam. Otarłam je z moich policzków i poszłam wybrać sobie coś do ubrania. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. W moje ręce wpadła koronkowa sukienka. Wzięłam czystą bieliznę i poszłam się ubrać. Założyłam do tego buty na obcasie i brązowy sweter. Kolczyki, zegarek i wisiorek. Włosy zebrałam w kucyk i byłam gotowa. Czekałam tylko na Harry'ego. Usiadłam na kanapie niecierpliwe stukałam obcasem o podłogę. W końcu ktoś zapukał do drzwi. Ku mojemu rozczarowaniu był to Niall.
- A gdzie Harry?- zapytał.
- Ja mam cię tylko zawieźć w wybrane miejsce. Chodź.
- Co on znowu wymyślił.
- Za parę godzin się przekonasz.
Usiadłam na miejscu pasażera i pojechałam razem z Niallem. Ku mojemu zaskoczeniu zatrzymał się na lotnisku. Wysiadłam z samolotu i sama poszłam w kierunku hali. Na ekranie pojawiło się moje imię i strzał, w którą stronę mam iść. Doszłam do odprawy.
- Pani weronika?- zapytał ochroniarz. Pokiwałam twierdząco głową.- Tędy proszę.
Poszłam za nim. Moja ciekawość nie miała granic. Znaleźliśmy się w samolocie. Zamkną za mną drzwi. Nie był to duży samolot. Między dwoma siedzeniami rozłożony był stół, nakryty dla dwóch osób.
- Weroniko- usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego.- Zapraszam do stołu.
Oboje zapieliśmy pasy, a samolot powoli zaczął się wznosić w powietrze.
- Mówiłaś, że lubisz latać.
- Więc wynająłeś samolot na kolacje. Harry, gdzie my lecimy?
- Niespodzianka. Nie wywiozę cię na koniec świata.
Zaczęliśmy jeść naszą kolację. Śmiałam się bez przerwy. Harry, co raz łapał moją dłoń, dotykał mojego kolana. Za każdym razem kiery nasze ciała się dotykały, miałam wrażenie, że przez moje ciało przechodzi prąd. Odwróciłam głowę w stronę okna.
- Harry gdzie my lecimy?- zapytałam.
- Niespodzianka. Została nam jeszcze jakaś godzina lotu.
Z mojego miejsca przesiadłam się na kolana Harry'ego. Wtuliłam się w jego tors i wdychałam zapach jego perfum. Uzależniający był. Przejechał palcem po moim policzku, obrysował kontur moich ust i pomknął do góry. Odgarnął mi z twarzy włosy, które wyplątały się z kucyka.
- Mówiłem ci, że lubię całować twoje usta.
- Coś tam napomknąłeś.
Jego usta znalazły się na moich, językiem dotknął moich warg. Rozchyliłam usta wpuszczając go do środka. Teraz siedziałam na nim okrakiem. Ręce trzymał na moich pośladkach. Oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza. Jego usta znalazły się na mojej szyji. Przyssał się do niej zostawiając czerwony ślad.
- Musimy przestać- powiedział, ale jego dłonie nadal wędrowały po moim ciele. Odbierał mi jakąkolwiek zdolność myślenia. Nie chciałam przestawać. Dobrze mi było.
- Dlaczego?
- Bo za chwilę lądujemy.
Niezadowolona wróciłam na swoje miejsce. Harry miał racje. Dwadzieścia minut później lądowaliśmy na lotnisku w Krakowie.
- Kraków?- zapytałam go gdy wychodziliśmy.
- Tak. To pierwszy przystanek.- Wyjaśnił mi.
- Harry, a moje rzeczy?
- Ciuchy można kupić.- Przymknęłam oczy. Tak ciuchy można kupić, ale ja nie wzięłam swoich leków.- Nie podoba ci się mój pomysł?
- Nie.- Odwróciłam się do niego i założyłam ręce na jego szyji. Utonęłam w tej zielonej otchłani - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie mam swojego szkicownika.
- O tym pomyślałem i mam twoją torbę, ta z którą się nie rozstajesz i parę ciuchów.
- Wariat jesteś.- Zaśmiałam się. Pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich wargach.