Weronika
Wstałam z łóżka i podeszłam do okno. Jednym zamaszystym ruchem odsłoniłam zasłony. Słońce mimo tak wczesnej pory mocno świeciło. Wydawało się jaśniejsze, jakby umyte wczorajszym deszczem. Zapowiadał się gorący dzień. Przetworzyłam okno i poszłam do łazienki się ubrać. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w sukienkę do kolan, na cieniutkich ramiączkach w kwiatki. Na wszelki wypadek wyjęłam sobie jeszcze jasnoróżowy, zapinany sweterek. Zeszłam na dół przygotować sobie śniadanie. Odgrzałam sobie wczorajszą pizzę, bo jeszcze nie zdążyłam zrobić zakupów. Zażyłam swoje leki. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu.
Na zewnątrz panował upał, zupełnie nie podobny do pogody w Londynie. Nie lubiłam takiej pogody. Odbierała mi siły. Postanowiłam, że najpierw przejdę się nad Tamizę, tam powinno być chłodniej od rzeki. Szłam powoli do centrum. Po półgodzinnym spacerku doszłam do parku. Poczułam lekki powiew wiatru na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na pierwszej wolnej ławce. Z torby wyjęłam swój szkicownik i ołówki. Powoli kreśliłam szkic. Takie było moje życie. Pełne kolorowych obrazów w mojej głowie. Każdy przenosiłam na papier, nie ważne o jakiej porze i gdzie była. Wielu nauczycieli miało do mnie o to pretensje, że zamiast słuchać na lekcjach ja rysowałam. To był przymus. I tak zdałam z najlepszą średnią. Nie muszę już chodzić do szkoły. Skończyłam ją. Zanim się spostrzegłam na mojej kartce pojawił się czarny klucz. Uśmiechnęłam się na widok swojego dzieła. Spojrzałam na zegarek na moim przegubie. No tak spędziłam na tej ławce całe trzy godziny. Schowałam do torebki szkicownik, ale zanim zdążyłam schować moje cenne ołówki. Ktoś idąc wytrącił je mi z ręki.
- Mógłbyś uważać jak chodzisz- odezwał się ktoś za mnie. Doskonale złam ten zachrypnięty głos. Słyszałam go tylko parę razy, ale mogłam już dopisać go do odpowiedniej osoby. - Proszę twoje kredki- powiedział podając mi pudełko z ołówkami.
- To nie kredki Harry - zaśmiałam się.
- Dobra, ale wiesz o co mi chodzi.- Chłopak podniósł się z ziemi. Jego zielone oczy zasłaniały ciemne okulary.- Znowu się spotykamy Weroniko.
- Chyba mnie śledzisz- stwierdziłam wstając z ławki.
- Nie, tylko ratuje z opałów.
- Och ty mój rycerzu. Jak mogę ci się odwdzięczyć za ratunek.
- Piękna księżniczko może wybrałabyś się ze mną na spacer.
- Jak na razie mam dość tego słońca.
- To wieczorem?
- Coś się tak uparł?- zapytałam.
- Oczarował mnie twój uśmiech i chciałbym bardziej poznać jego właścicielkę- przyznał łapiąc mnie pod rękę. Prowadził mnie w odwrotnym kierunku niż przyszłam.
- Akurat jego właścicielka to nudna dziewczyna spędzająca wakacje w Londynie.
- Nie ma cieplejszych miejsc na świecie?
- Nie za bardzo toleruję upały.- Byłam wdzięczna, że mogłam oprzeć się na jego ramieniu.
- Widzę. Strasznie blada jesteś. Odwiozę cię do domu.
- Nie trzeba Harry. Muszę zrobić jeszcze zakupy.- Zaprotestowałam.
- To najpierw pojedziemy do Tesco, a później cię odwiozę. Nie chcę mieć cię na sumieniu. Lubię spać, a tak to będę martwił się czy ta śliczna dziewczyna wróciła do domu.
- Jesteś wariat.
- Wielu ludzi mi to mówi.- Posłał mi szeroki uśmiech, który wręcz zwala z nóg.
Pojechaliśmy do sklepu. Zrobiłam szybkie zakupy i Harry odwiózł mnie do domu. Nawet zaniósł do środka wszystkie reklamówki.
- To co widzimy się wieczorem?- zapytał.
- Nie odpuścisz mi?- Pokiwał głową.- Dobra to do wieczora.
Weszłam do domu i przez okno w salonie patrzyłam jak odjeżdża. Był słodki, miły i lubiłam z nim rozmawiać. Do tego skądś go kojarzyłam. Przygotowałam sobie obiad, posprzątałam i poszłam się przebrać.
Wzięłam zimny prysznic, bardzo orzeźwiający po tym upalny, dniu. W samym ręczniku przemaszerowałam do pokoju. Z jeszcze nie rozpakowanej walizki wyjęłam jeansowe rurki, bokserkę w paski i białą marynarkę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i poszłam się przebrać. Wysuszyłam jeszcze włosy. Malować się nie miałam zamiaru. Zdążyłam tylko zejść na dół kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie wiem czemu, ale na samą myśl, że to Harry na moje usta wpłyną uśmiech. Otworzyłam je i się nie myliłam. W drzwiach stał Harry. Tym razem jego oczu nie przysłaniały ciemne szkła.
- Pięknie wyglądasz- powiedział.
- Dziękuję.- Znowu ten piekielny rumieniec. Tego chyba się nie da powstrzymać.
Harry wziął mnie pod rękę i w milczeniu kierowaliśmy się w stronę parku.
- Widziałaś już coś w Londynie?- zapytał.
- Nie miałam okazji. Jestem tutaj tylko dzień.
- To dobrze. Przynajmniej mogę pokazać ci Londyn we właściwy sposób.
Zaprowadził mnie do parku. Jedna ławka była otoczona ludźmi. Harry złapał moją dłoń i tam poprowadził. Przepychaliśmy się przez tłum. Na ławce siedział pan z gitarą i grał.
- Mogę prosić coś specjalnego dla tej pani?- zapytał Harry wrzucając banknot do kapelusza.- Pierwszy raz zwiedza Londyn.
- Oczywiście.
Po chwili mężczyzna zaczął grać inną melodię. Harry słysząc ją uśmiechną się szeroko i zaczął śpiewać.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okno. Jednym zamaszystym ruchem odsłoniłam zasłony. Słońce mimo tak wczesnej pory mocno świeciło. Wydawało się jaśniejsze, jakby umyte wczorajszym deszczem. Zapowiadał się gorący dzień. Przetworzyłam okno i poszłam do łazienki się ubrać. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w sukienkę do kolan, na cieniutkich ramiączkach w kwiatki. Na wszelki wypadek wyjęłam sobie jeszcze jasnoróżowy, zapinany sweterek. Zeszłam na dół przygotować sobie śniadanie. Odgrzałam sobie wczorajszą pizzę, bo jeszcze nie zdążyłam zrobić zakupów. Zażyłam swoje leki. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu.
Na zewnątrz panował upał, zupełnie nie podobny do pogody w Londynie. Nie lubiłam takiej pogody. Odbierała mi siły. Postanowiłam, że najpierw przejdę się nad Tamizę, tam powinno być chłodniej od rzeki. Szłam powoli do centrum. Po półgodzinnym spacerku doszłam do parku. Poczułam lekki powiew wiatru na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na pierwszej wolnej ławce. Z torby wyjęłam swój szkicownik i ołówki. Powoli kreśliłam szkic. Takie było moje życie. Pełne kolorowych obrazów w mojej głowie. Każdy przenosiłam na papier, nie ważne o jakiej porze i gdzie była. Wielu nauczycieli miało do mnie o to pretensje, że zamiast słuchać na lekcjach ja rysowałam. To był przymus. I tak zdałam z najlepszą średnią. Nie muszę już chodzić do szkoły. Skończyłam ją. Zanim się spostrzegłam na mojej kartce pojawił się czarny klucz. Uśmiechnęłam się na widok swojego dzieła. Spojrzałam na zegarek na moim przegubie. No tak spędziłam na tej ławce całe trzy godziny. Schowałam do torebki szkicownik, ale zanim zdążyłam schować moje cenne ołówki. Ktoś idąc wytrącił je mi z ręki.
- Mógłbyś uważać jak chodzisz- odezwał się ktoś za mnie. Doskonale złam ten zachrypnięty głos. Słyszałam go tylko parę razy, ale mogłam już dopisać go do odpowiedniej osoby. - Proszę twoje kredki- powiedział podając mi pudełko z ołówkami.
- To nie kredki Harry - zaśmiałam się.
- Dobra, ale wiesz o co mi chodzi.- Chłopak podniósł się z ziemi. Jego zielone oczy zasłaniały ciemne okulary.- Znowu się spotykamy Weroniko.
- Chyba mnie śledzisz- stwierdziłam wstając z ławki.
- Nie, tylko ratuje z opałów.
- Och ty mój rycerzu. Jak mogę ci się odwdzięczyć za ratunek.
- Piękna księżniczko może wybrałabyś się ze mną na spacer.
- Jak na razie mam dość tego słońca.
- To wieczorem?
- Coś się tak uparł?- zapytałam.
- Oczarował mnie twój uśmiech i chciałbym bardziej poznać jego właścicielkę- przyznał łapiąc mnie pod rękę. Prowadził mnie w odwrotnym kierunku niż przyszłam.
- Akurat jego właścicielka to nudna dziewczyna spędzająca wakacje w Londynie.
- Nie ma cieplejszych miejsc na świecie?
- Nie za bardzo toleruję upały.- Byłam wdzięczna, że mogłam oprzeć się na jego ramieniu.
- Widzę. Strasznie blada jesteś. Odwiozę cię do domu.
- Nie trzeba Harry. Muszę zrobić jeszcze zakupy.- Zaprotestowałam.
- To najpierw pojedziemy do Tesco, a później cię odwiozę. Nie chcę mieć cię na sumieniu. Lubię spać, a tak to będę martwił się czy ta śliczna dziewczyna wróciła do domu.
- Jesteś wariat.
- Wielu ludzi mi to mówi.- Posłał mi szeroki uśmiech, który wręcz zwala z nóg.
Pojechaliśmy do sklepu. Zrobiłam szybkie zakupy i Harry odwiózł mnie do domu. Nawet zaniósł do środka wszystkie reklamówki.
- To co widzimy się wieczorem?- zapytał.
- Nie odpuścisz mi?- Pokiwał głową.- Dobra to do wieczora.
Weszłam do domu i przez okno w salonie patrzyłam jak odjeżdża. Był słodki, miły i lubiłam z nim rozmawiać. Do tego skądś go kojarzyłam. Przygotowałam sobie obiad, posprzątałam i poszłam się przebrać.
Wzięłam zimny prysznic, bardzo orzeźwiający po tym upalny, dniu. W samym ręczniku przemaszerowałam do pokoju. Z jeszcze nie rozpakowanej walizki wyjęłam jeansowe rurki, bokserkę w paski i białą marynarkę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i poszłam się przebrać. Wysuszyłam jeszcze włosy. Malować się nie miałam zamiaru. Zdążyłam tylko zejść na dół kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie wiem czemu, ale na samą myśl, że to Harry na moje usta wpłyną uśmiech. Otworzyłam je i się nie myliłam. W drzwiach stał Harry. Tym razem jego oczu nie przysłaniały ciemne szkła.
- Pięknie wyglądasz- powiedział.
- Dziękuję.- Znowu ten piekielny rumieniec. Tego chyba się nie da powstrzymać.
Harry wziął mnie pod rękę i w milczeniu kierowaliśmy się w stronę parku.
- Widziałaś już coś w Londynie?- zapytał.
- Nie miałam okazji. Jestem tutaj tylko dzień.
- To dobrze. Przynajmniej mogę pokazać ci Londyn we właściwy sposób.
Zaprowadził mnie do parku. Jedna ławka była otoczona ludźmi. Harry złapał moją dłoń i tam poprowadził. Przepychaliśmy się przez tłum. Na ławce siedział pan z gitarą i grał.
- Mogę prosić coś specjalnego dla tej pani?- zapytał Harry wrzucając banknot do kapelusza.- Pierwszy raz zwiedza Londyn.
- Oczywiście.
Po chwili mężczyzna zaczął grać inną melodię. Harry słysząc ją uśmiechną się szeroko i zaczął śpiewać.
Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak jasne mogą być
Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga
Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Obiecuję że pewnego dnia sprowadzę z powrotem gwiazdę
Złapałem jedną i wypaliła mi dziurę w mojej ręce, och
Wydaje się jakby ostatnimi dniami oglądam cię z daleka
Starając się byś zrozumiał
Trzymam moje oczy szeroko otwarte,yeah
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość spania samotnie
Biłam brawo razem z innymi słuchaczami. Harry się ukłonił i wyciągnął mnie z tłumu.
- Cóż pnie Styles był pan w swoim żywiole.
- Cholera, a myślałem, że mi się uda.
- Było nie śpiewać. Ale czemu chciałeś, żebym nie widziała kim jesteś?
- Bo nie lubię tego Harry'ego Styles jako gwiazdy. Chciałem, żeby ktoś poznał mnie tak normalnie.
- Dla mnie jesteś Harry, który z kolegami o mało co mnie nie stratował.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Zielone oczy od razu się rozpromieniły, a na ustach Harry'ego znowu gościł ten wspaniały uśmiech.
Teraźniejszość
- Nie wiedziałam wtedy, że tak łatwo zakocham się w tym uśmiechu. Pewnie gdybym wiedziała to co teraz wiem, nie pozwoliłabym tak łatwo zawładnąć swoim sercem.- Lekarz spojrzał na mnie. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale ja zaczęłam dalej opowiadać.
No jak wam się podoba nowy rozdział. Mam nadzieję, że chociaż troszkę. Następny gdzieś za tydzień. Mile widziane komentarze.
wspaniały rozdział:D czekam na nn - patrysia
OdpowiedzUsuńaaa super. On jest taki słodki
OdpowiedzUsuńsuper rozdzialik :) kocham tą historię :)
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuń