Weronika
Patrzyłam przez małe okienko w samolocie jak szybujemy pośród chmur. To było moje ulubione miejsce. Między ziemią, a niebem. Kiedy byłam mała powiedziałam tacie, że chcę latać tak jak ptak, wtedy pierwszy raz poleciałam z nim samolotem. Miałam najlepsze miejsce jakie mogłam sobie wymarzyć, między jednym pilotem, a moim tatą. Lecieliśmy wtedy do Londynu. Pamiętam wielki diabelski młyn, przypominał wielkie oko potwora z dziecięcych koszmarów. Teraz też moim celem był Londyn. Nie pomyślałabym, że wejście na pokład samolotu będzie takim wyczynem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie znowu poczuć tę magię.

- Podoba się pani?- zapytałam używając już języka angielskiego.
- Bardzo. Ma pani talent.- Wyrwałam kartkę i podałam go kobiecie.
- Jest pani.
- Nie mogę. Strasznie długo się nad nim męczyłaś.
- Nalegam. Niech pani go weźmie. Mi on się nie przyda.
Stewardesa oznajmiła, że za chwilę lądujemy w Londynie. Zapięłam pas i schowałam swoje rzeczy do torby. Rzadko się z nią rozstawałam. Miałam w niej dosłownie wszystko. Leki, zdjęcia rodziców. Szkicownik, ołówki i kredki. Kosmetyki, telefon, dokumenty i klucze do wynajętego domu. Wylądowaliśmy. Pożegnałam się z kobietą i wyszłam z samolotu. Odebrałam swój bagaż i przed lotniskiem czekałam na taksówkę. Posadziłam swój tyłek na wielkiej walizce i znowu zaczęłam rysować. To było dosyć nierozsądne z mojej strony. Jakieś trzy postacie dosłownie przebiegły przed moim nosem. Straciłam równowagę i poleciałam do tyło. Z moich ust wydobył się jęk. Otworzyłam oczy i spostrzegłam jakąś postać stojącą nade mną. Słońce przeszkadzało mi w dokładnym przyjrzeniu się jej. Schylił się i pomógł mi wstać.
- Przepraszam za kolegów- powiedział. Miał cudownie zachrypnięty głos.- Spieszyli się na samolot.
- A ty się nie spieszysz?
- Nie ja zostaję w Londynie- odpowiedział mi.- Czy w ramach rekompensaty za ten niemiły wypadek mógłbym zaprosić cię na kawę.
- Czekam na taksówkę.
- Mogę też cię podwieźć.
Zawiał wiatr, a ja przypomniałam sobie o moich rysunkach. Jeszcze chwila, a mogłabym je ganiać po całym Londynie. Chłopak pomógł mi je pozbierać.
- Jestem Harry.
- Weronika. - Niebezpieczne czarne chmury zebrały się nad lotniskiem.- Dobra możesz mnie podwieźć.
- Bogu dzięki za naszą pogodę- zaśmiał się Harry i wziął moją walizkę.
Był przystojny, miły i coś mnie do niego ciągnęło, ale ja nie długo zostanę tylko wspomnieniem. Postanowiłam, że nie mam zamiaru pozostawiać po sobie śladu. W Polsce nikt już po mnie płakać nie będzie, no może ci nieliczni przyjaciele, którzy zdołali się do mnie zbliżyć. Tutaj nie miałam zamiaru z nikim się zapoznawać. Wsiadłam do jego samochodu, całkiem drogiego samochodu i podałam mu adres pod który miał mnie zawieźć.
- Lubisz odwozić nieznajome?
- Jeżeli są tak śliczne jak ty, to mógłbym robić to non stop.
- To mało ekologiczne i ekonomiczne.
- W jakim sensie?- zapytał zatrzymując się na światłach. Znowu spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
- Nie potrzebnie marnujesz paliwo.
- W twoim wypadku to nie prawda. Mieszkam kilka domów dalej.- Posłał mi szeroki uśmiech, a w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki.- Strasznie dużo myślisz.
- Słucham? O to mnie jeszcze nikt nie posądził. Wolisz głupie dziewczyny, które przytakując ci za każdym razem.
- Raczej nie.- Harry zjechał na podjazd jakiegoś domu. Jesteśmy na miejscu.
Wysiadł z samochodu i z bagażnika wyjął moją walizkę. Z powrotem wsiadł za kółko swojego drogiego auta.
- Wolę pyskate takie jak ty. Weroniko mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- powiedział i odjechał.

No i mamy pierwszy rozdzialik. Jak się wam podoba? Jak wrażenia? Mile widziane komentarze i do następnego.
śliczny:D super opowiadanie. czekam na nn - patrysia
OdpowiedzUsuńswietny:) Domek fajny i rysunek też.
OdpowiedzUsuńSuper !!
OdpowiedzUsuńSuperr czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział w ogóle ostatnio lubię smutne historie :* podoba mi się ...
OdpowiedzUsuńBoski rysunek!!! :) I rozdział również:)
OdpowiedzUsuń