piątek, 9 sierpnia 2013

1. Lot w przestworza, wypadek i zielonooki bohater


Weronika
    Patrzyłam przez małe okienko w samolocie jak szybujemy pośród chmur. To było moje ulubione miejsce. Między ziemią, a niebem. Kiedy byłam mała powiedziałam tacie, że chcę latać tak jak ptak, wtedy pierwszy raz poleciałam z nim samolotem. Miałam najlepsze miejsce jakie mogłam sobie wymarzyć, między jednym pilotem, a moim tatą. Lecieliśmy wtedy do Londynu. Pamiętam wielki diabelski młyn, przypominał wielkie oko potwora z dziecięcych koszmarów. Teraz też moim celem był Londyn. Nie pomyślałabym, że wejście na pokład samolotu będzie takim wyczynem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie znowu poczuć tę magię.
    Z mojej torby wyjęłam szkicownik i kredki akwarelowe. Pochyliłam się nad białą kartką papieru, na której był namalowany ledwo widoczny kontur majestatycznego pawia. Przez całe trzy godziny lotu nadawałam kolory mojemu ptakowi. Zadowolona spojrzałam na swoje dzieło. Kobieta siedząca obok mnie też się na niego patrzyła.
- Podoba się pani?- zapytałam używając już języka angielskiego.
- Bardzo. Ma pani talent.- Wyrwałam kartkę i podałam go kobiecie.
- Jest pani.
- Nie mogę. Strasznie długo się nad nim męczyłaś.
- Nalegam. Niech pani go weźmie. Mi on się nie przyda.
    Stewardesa oznajmiła, że za chwilę lądujemy w Londynie. Zapięłam pas i schowałam swoje rzeczy do torby. Rzadko się z nią rozstawałam. Miałam w niej dosłownie wszystko. Leki, zdjęcia rodziców. Szkicownik, ołówki i kredki. Kosmetyki, telefon, dokumenty i klucze do wynajętego domu. Wylądowaliśmy. Pożegnałam się z kobietą i wyszłam z samolotu. Odebrałam swój bagaż i przed lotniskiem czekałam na taksówkę. Posadziłam swój tyłek na wielkiej walizce i znowu zaczęłam rysować. To było dosyć nierozsądne z mojej strony. Jakieś trzy postacie dosłownie przebiegły przed moim nosem. Straciłam równowagę i poleciałam do tyło. Z moich ust wydobył się jęk. Otworzyłam oczy i spostrzegłam jakąś postać stojącą nade mną. Słońce przeszkadzało mi w dokładnym przyjrzeniu się jej. Schylił się i pomógł mi wstać.
- Przepraszam za kolegów- powiedział. Miał cudownie zachrypnięty głos.- Spieszyli się na samolot.
- A ty się nie spieszysz?
- Nie ja zostaję w Londynie- odpowiedział mi.- Czy w ramach rekompensaty za ten niemiły wypadek mógłbym zaprosić cię na kawę.
- Czekam na taksówkę.
- Mogę też cię podwieźć.
Zawiał wiatr, a ja przypomniałam sobie o moich rysunkach. Jeszcze chwila, a mogłabym je ganiać po całym Londynie. Chłopak pomógł mi je pozbierać.
- Jestem Harry.
- Weronika. - Niebezpieczne czarne chmury zebrały się nad lotniskiem.- Dobra możesz mnie podwieźć.
- Bogu dzięki za naszą pogodę- zaśmiał się Harry i wziął moją walizkę.
    Był przystojny, miły i coś mnie do niego ciągnęło, ale ja nie długo zostanę tylko wspomnieniem. Postanowiłam, że nie mam zamiaru pozostawiać po sobie śladu. W Polsce nikt już po mnie płakać nie będzie, no może ci nieliczni przyjaciele, którzy zdołali się do mnie zbliżyć. Tutaj nie miałam zamiaru z nikim się zapoznawać. Wsiadłam do jego samochodu, całkiem drogiego samochodu i podałam mu adres pod który miał mnie zawieźć.
- Lubisz odwozić nieznajome? 
- Jeżeli są tak śliczne jak ty, to mógłbym robić to non stop.
- To mało ekologiczne i ekonomiczne.
- W jakim sensie?- zapytał zatrzymując się na światłach. Znowu spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
- Nie potrzebnie marnujesz paliwo.
- W twoim wypadku to nie prawda. Mieszkam kilka domów dalej.- Posłał mi szeroki uśmiech, a w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki.- Strasznie dużo myślisz.
- Słucham? O to mnie jeszcze nikt nie posądził. Wolisz głupie dziewczyny, które przytakując ci za każdym razem.
- Raczej nie.- Harry zjechał na podjazd jakiegoś domu. Jesteśmy na miejscu.
Wysiadł z samochodu i z bagażnika wyjął moją walizkę. Z powrotem wsiadł za kółko swojego drogiego auta.
- Wolę pyskate takie jak ty. Weroniko mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- powiedział i odjechał.
    Odwróciłam się i spojrzałam na dom. Wyglądał jak wyjęty z baśni ' Tysiąca i jednej nocy', albo wprost z ' Tajemniczego ogrodu'. Na zdjęciach wyglądał ładnie, ale w rzeczywistości był jeszcze piękniejszy. Złapałam za plastikową rączkę mojej walizki i weszłam do środka. Wnętrze też był piękne. W przedpokoju zostawiłam walizkę i poszłam na zwiedzanie. Za taką cenę, za jaką wynajmuję ten domek nie spodziewałam się aż takich luksusów. Jęknęłam z zachwytu na widok wielkiego łóżka w sypialni. Było tak ogromne, że z moim metrem sześćdziesiąt mogłam spać w poprzek. Następna w kolejce była łazienka. Od razu mogłabym wskoczyć do wanny. Zeszłam na dół i wyszłam do ogrodu. Zaczęło już padać. Szybko przyjrzałam się kamiennej ławce i wróciłam do domu.

No i mamy pierwszy rozdzialik. Jak się wam podoba? Jak wrażenia? Mile widziane komentarze i do następnego.

6 komentarzy:

  1. śliczny:D super opowiadanie. czekam na nn - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny:) Domek fajny i rysunek też.

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział w ogóle ostatnio lubię smutne historie :* podoba mi się ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rysunek!!! :) I rozdział również:)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Clary G